Pamiętaj, cokolwiek będzie się działo,
nigdy się nie poddawaj!

Ucz się cieszyć małymi rzeczami

To bardzo ważna umiejętność. Dająca ludziom naprawdę oręż do walki z obniżonym nastrojem, poczuciem niespełnienia, braku satysfakcji ze swojego życia. Rozmowy, toczone przeze mnie w gabinecie wskazują dobitnie, że mamy z tym ogromny problem.

Często na wstępie spotkania pytam, i młodszych, i starszych o to, co miłego spotkało ich w minionym tygodniu albo z czego są zadowoleni, co poprawiło im humor w ostatnim czasie. Są też pytania w stylu, z czego byli zadowoleni, co zrealizowali i chcieliby tym się podzielić, może nawet pochwalić. I co? Znacząca większość osób ma z udzieleniem odpowiedzi na te pytania problem. „Pani, a co ja mogę powiedzieć, jak nic takiego miłego w tym tygodniu się nie zdarzyło” – odpowiada jedna z osób. „Jakby mnie Pani zapytała o to, co mi się nie udało, to bym Pani umiała od razu powiedzieć” – dodaje druga. „A z czego tu można się cieszyć? – kolejna z osób spogląda na mnie ze zdziwieniem, niemal z oburzeniem – zwyczajne dni, o czym tu opowiadać”.

Przykre, ale prawdziwe. Mało kto potrafi cieszyć się tym, że w ogóle się obudził, patrzeć z zachwytem na słońce, na zielone liście, wdychać zapachy otaczającego świata. Niewielu potrafi celebrować chwilę, kiedy pije kawę z mleczkiem, kiedy rozmawia z dzieckiem i słucha jego opowieści o perypetiach szkolnych (większość matek zastanawia się w tym czasie, co musi jeszcze zrobić w domu, ile ma jeszcze działań do wykonania i najchętniej przerwałaby tę rozmowę oświadczając dziecku: Wiesz, kochanie, później mi o tym wszystkim opowiesz, bo widzisz, mama musi zrobić teraz to i to).

No może, gdyby ktoś zaoferował nam wycieczkę zagraniczną, byłaby większa szansa, że zareagowalibyśmy radością  i uznali tę eskapadę za miły epizod minionego tygodnia (choć znam takich, którzy i taki wyjazd są w stanie uczynić nieznośnym, kręcąc nosem na nie takie jedzenie, zakwaterowanie, obsługę w hotelu, standard autokaru czy samolotu). Podnosimy poziom swoich oczekiwań, czasem do zupełnie absurdalnych rozmiarów. Nie zadowalamy się, jak twierdzimy, byle czym. Ale czasem to tzw. „byle co” jest najnormalniej w świecie czymś przyzwoitym. Ale dla nas to za mało. Musi być perfekcyjnie. Na tzw. full wypas.                  

Znam pary świeżo poślubionych małżonków, którzy dysponując już własnym lokalem mieszkalnym nie wprowadzali się do niego, zanim nie nadali mu charakteru już ostatecznego (czytaj – wypieszczonego). Woleli siedzieć „na głowie” swoim rodzicom czy teściom, bo jeszcze nie urządzili mieszkania na tip top niż uznać, że ważniejsze i bardziej cementujące dla związku jest mieszkanie „na swoim”, nawet na materacu w pokoju i przy działającej jednopalnikowej kuchence (przecież upitrasić na niej da się bez trudu). Co to za problem mieszkając już w lokalu powoli go urządzać… Nie widzę żadnego. Ale dzisiaj… przyzwyczailiśmy się do luksusu, do tego, że musi być idealnie, że nie może być prowizorki. Bo co? Ktoś straci życie?  

Ale jak pani sobie to wyobraża, że mielibyśmy z mężem mieszkać w takim surowym stanie, gdzie jest tylko! (celowo to podkreślam) wykończona łazienka, w kuchni dopiero wstawiają nam meble, a w pokoju pusto i tylko są położone panele? – stwierdziła zbulwersowana młoda mężatka. Była naprawdę wstrząśnięta, gdy powiedziałam, że nie widzę w tym żadnego problemu. No cóż… przyzwyczajeni do wygód, bez umiejętności rezygnowania z wielu rzeczy, odmawiania sobie różnych przyjemności, reagujemy oburzeniem na propozycje, które jeszcze jakiś czas temu były całkiem wystarczające. I, co najważniejsze, cieszyły ludzi. Wielu moich znajomych z okresu młodości, gdyby miało szansę nawet na małą kawalerkę, z wdzięcznością i entuzjazmem pomknęłoby do niej i powoli urządzało, śpiąc na materacu, a zamiast mebli używając kartonów.      

Niedawno usłyszałam od znajomej, że oni nie wyjeżdżają z dziećmi nad Bałtyk. Nie wyobrażają sobie pobytu nad zimnym, polskim akwenem, ponieważ ich dzieci tylko dobrze bawią się nad ciepłym morzem. Gdzie indziej się nudzą, bo nie mają co robić. Szkoda. Bo polski Bałtyk jest piękny i takich wschodów i zachodów słońca nie ma nigdzie. Nie mówiąc już o plaży. Ale wielu z nas ta zwyczajność, jeszcze do tego taka polska i przaśna nie zadowala. Ludzie szukają kurortów w obcych landach. I oczywiście nie mam nic przeciwko poznawaniu uroków całego świata, zwiedzaniu i doświadczaniu kultury innych krajów. Ale tylko wtedy, gdy te wyprawy mają jakiś głębszy sens, a nie tylko taki, że mają nam umożliwić poczucie się kimś lepszym, kimś, kto może się pokazać i za moment wrzucić do sieci fotki i selfiki, aby inni widzieli i pozazdrościli.

W życiu liczą się tylko chwile

Z całym przekonaniem zachęcam do cieszenia się drobiazgami, dziękowania za każdy miniony dzień, za każdą chwilę. Do przyglądania się jej, wsłuchiwania w swoje ciało, ćwiczenia uważności. Bez pośpiechu, bez zbędnego chaosu. Czekając na fajerwerki można stracić całe życie i tego nie zauważyć. Naprawdę – w życiu nie musi być zawsze intensywnie! Pogoń za tymi mocnymi doznaniami spala nas. Może dzisiaj upiekłaś ciasto i trochę się przypaliło. To naprawdę nie jest powód do rozpaczy, a wręcz przeciwnie – do dumy. Ty mówisz, że przesadzam, bo upieczenie ciasta to przecież nic takiego. A ja Ci mówię, że to jest coś! Nie każdy potrafi upiec ciasto. Może dzisiaj bardziej niż zazwyczaj, wracając samochodem z pracy do domu, zwracałeś uwagę na bezpieczeństwo w trasie. To już jest powód, żeby siebie docenić. Ty uważasz, że to nic takiego. A ja Cię zapewniam, że się mylisz. I tak trzymaj! Może dzisiaj posprzątałeś na półce (już od jakiegoś czasu przymierzałeś się do tego). Pochwal się w myślach za to. Twierdzisz, że już dawno powinieneś to zrobić. Owszem. Ale zrobiłeś  i to się liczy. Doceniaj się za drobne rzeczy, a nie skupiaj na oczekiwaniu na spektakularne sukcesy. Na wspaniałe osiągnięcia. Takie może też się pojawią. A może i nie. Ale czekając na nie i nie zwracając uwagi na te małe sukcesiki, robisz krzywdę sobie. Pielęgnujesz  w sobie poczucie niedosytu i niespełnienia. A stąd już o krok od uznania swojego życia za beznadziejne, nieudane, bo np. nie dostałeś Oskara. Przyznaj go sobie sam. The winner is… No, zgadnij – kto?!

I jeszcze kilka słów o szczęściu. „Gdy się przeprowadzę, to nareszcie skończą się moje problemy. Gdy dostanę tę wymarzoną pracę, to będę najszczęśliwsza. Wyjście za mąż, to moje marzenie – niczego bardziej nie pragnę. Będę szczęśliwy, gdy spłacimy kredyt. Gdy syn dostanie się  do tej szkoły, to naprawdę będzie szczęście”. Znasz to? Być może tak. No właśnie. Gdzieś. Kiedyś. Potem. Ma zdarzyć się szczęście. Czekasz na nie niecierpliwie. Uzależniasz od różnych okoliczności, od różnych osób. Ukochany/a ma Ci je dać. Dziecko ma je przynieść. Dobra praca, dom, wyjazd zagraniczny. Oszukujesz się, że wtedy, gdy z kimś będziesz albo coś zdobędziesz lub stworzysz, przeżyjesz szczęście. Gdybym zapytała, czego chcesz dla siebie, dla bliskich, być może właśnie taka odpowiedź by padła. Życzymy sobie tego szczęścia. A bardzo często, nawet, gdy uzyskujemy te upragnione rzeczy, wchodzimy w związki z tymi, do których tęskniliśmy, okazuje się, że nie czujemy się szczęśliwi, że czegoś nadal nam brakuje. Też tak masz? Stajesz i zastanawiasz się, skąd to poczucie niespełnienia? Braku czegoś? Nadal na coś oczekujesz? Bo uważasz, że tym razem to coś zagwarantuje Ci pełnię szczęśliwości? Iluzja. Iluzja. Iluzja. A wiesz dlaczego? Bo szczęście trzeba po prostu mieć w sobie. Trzeba trenować od wczesnych lat umiejętność cieszenia się drobiazgami, dostrzegania małych chwil, które napełniają energią. To nastawienie do życia decyduje o poziomie szczęśliwości. Jeśli uzależniasz je od posiadania lub bycia w kontakcie z jakimś obiektem, to zawsze będziesz czuć niedosyt. Bo gdy ten obiekt zdobędziesz, magia minie. Ale gdy nauczysz się czerpać szczęście, nawet gdy czegoś nie masz, to zmieni zupełnie Twoją optykę. I tego Ci życzę

I jeszcze jedna rzecz. Już na koniec. Sztuka wdzięczności powinna być przez Ciebie celebrowana nie tylko w odniesieniu do siebie. Ale i do innych ludzi. Uwierz mi, masz im za co dziękować. Dziękuj bliskim za drobiazgi. Dziękuj żonie/mężowi, dziecku, rodzicowi, przyjaciołom. Jeśli okazujesz wdzięczność za drobne gesty, które wobec Ciebie wykonują, dajesz im komunikat, że są dla Ciebie ważni. Dziękowanie to nie to samo co chwalenie, przesadne zachwycanie się czy komplementowanie. Okazując wdzięczność skupiamy się na tym, co ludzie robią dobrego. A przez to wzmacniamy te zachowania i  jest duża szansa, że jeśli usłyszą, że ktoś im jest za coś wdzięczny, będą chcieli takie działania powielać.

Podsumowanie

  1. Bądź dla siebie dobry. Doceniaj się za drobne rzeczy.
  2. Ciesz się chwilą. Trenuj tę sztukę codziennie. Zostań mistrzem.
  3. Rozwijaj sztukę wdzięczności. Ona naprawdę się przydaje i przynosi owoce.
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Podobne

Beata Bartczak

psycholog, terapeuta

Pomagam dzieciom i dorosłym w radzeniu sobie z trudnymi emocjami oraz w przezwyciężaniu kryzysów życiowych.

Beata Bartczak

Polecam
Reklama

GRAFDRUK

Drukarnia cyfrowa

Ucz się cieszyć małymi rzeczami

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Podobne

Beata Bartczak

psycholog, terapeuta

Pomagam dzieciom i dorosłym w radzeniu sobie z trudnymi emocjami oraz w przezwyciężaniu kryzysów życiowych.

Beata Bartczak

Polecam
Reklama

GRAFDRUK

Drukarnia cyfrowa

Beata Bartczak

psycholog, terapeuta

Pomagam dzieciom i dorosłym w radzeniu sobie z trudnymi emocjami oraz w przezwyciężaniu kryzysów życiowych.

Beata Bartczak

Polecam
Reklama

GRAFDRUK

Drukarnia cyfrowa